Amerykanie nie wiedzieć czemu mają fioła na punkcie lotnictwa i niemal wszyscy tłumnie pielgrzymują do National Air and Space Museum. Tam też staliśmy w najdłuższej kolejce. Swoisty fanatyzm związany z historią lotnictwa być może wiąże się z tym, że to tu właśnie wszystko się zaczęło. Znaleźć tu można autentyczny samolot, dzięki któremu Bracia Wright dokonali przełomu w tej dziedzinie. (Memoriał braci Wright znajduje się na Outer Banks w Północnej Karolinie o czym możecie poczytać tutaj.
Poza przekrojem wynalazków, które pozwoliły człowiekowi wzbić się w powietrze (od balonów po najnowsze Boeing’i), znajduje się tu również planetarium i sala z różnego rodzaju symulatorami, którymi można się oczywiście „przelecieć” za dodatkową opłatą w wysokości kilkunastu dolarów.
Muzeum Historii amerykańskiej
Co do tego Muzeum miałam duże oczekiwania, których budynek raczej nie spełnił. Jako, że historia nigdy nie była moją mocną stroną, liczyłam na łatwe jej przyswojenie w formie obrazków i rekwizytów jakie prezentuje muzeum. Niestety, zamiast odpowiedzi skąd wzięło się święto dziękczynienia i jak to było właściwie z wojną secesyjną, nauczyłam się wiele o budowie silnika parowego i żarówki. Muzeum bowiem poświęcone było w większości rewolucji przemysłowej, która bez wątpienia była istotną częścią rozwoju kraju, natomiast nie mówi za wiele o jego losach. A pamiętacie może film „Julie and Julia”, gdzie Meryl Streep gra Julie Child, która wpisała się w historię Stanów jako amerykanka, która nauczyła amerykańskie gospodynie gotować? Otóż jej kuchnia – studio, w której prowadziła swoje telewizyjne programy kulinarne znajduje się właśnie tutaj. Tłumy przy większości wystaw umęczyły nas jednak skutecznie, podreptaliśmy więc na umęczonych nogach do kolejnego muzeum.
