…tak powitała nas tablica po przekroczeniu granicy Stanu Floryda.
Kolejny punkt z naszej podróżniczej listy odhaczony. Na wycieczkę przeznaczyliśmy „aż” 5 dni wykorzystując długi, świętodziękczynny weekend. Nie chcąc tracić cennego czasu oraz zbyt dużych pieniędzy na podróż, staraliśmy się znaleźć opcję „szybko i tanio”. Okazało się jednak, że jeśli mowa o Miami to te dwa słowa nie chodzą w parze. Odrzuciliśmy więc opcję przelotu (który kosztowałby nas tyle co bilety do Polski) i ostatecznie zdecydowaliśmy się na podróż autem.
Orlando
By przełknąć jakoś trudy długiej, 800-milowej trasy, zdecydowaliśmy się na rozłożenie jej na dwie części i przenocowanie gdzieś w połowie drogi. Wybór padł na „konsumpcyjną stolicę wschodniego wybrzeża” czyli Orlando, oferującą bogatą ofertę turystyczną. Można tu zobaczyć m.in. Disney World, Legoland, parki tematyczne Universal Studio Florida (w tym najbardziej znany Wizarding World of Harry Potter gdzie można przejść się uliczkami Ulicy Pokątnej oraz Hogsmeade, a także wsiąść do Hogwart Express) i wiele więcej. Ceny wszystkich tych atrakcji przyprawiają jednak o zawrót głowy, więc mimo mojej wielkiej miłości do książek J.K Rowling, nasz wybór padł na: NASA Kennedy Space Center oraz Sea World.
Nasa Kennedy Space Center
Centrum Kosmiczne NASA, położone 50 mil na wschód od Orlando odwiedziliśmy pierwszego dnia wycieczki. Niestety był to zdecydowanie najsłabszy punkt całej naszej wyprawy. Ujmę to tak: jeżeli wcześniej nie byłeś/aś fanem tematyki kosmosu i lotów kosmicznych, to zwiedzenie centrum nie zmieni raczej Twojego podejścia. Centrum to głownie porozrzucane tu i ówdzie części starych statków kosmicznych, sporo plastikowych atrap, trochę dokumentalnych filmów o wyprawach w kosmos i hala sławnych kosmonautów. Punktem zwrotnym miał okazać się symulator startu rakiety, dzięki któremu masz się poczuć jak astronauta wznoszący się na orbitę. Poza tym, że trochę nas wytrzęsło na fotelach, o jakiś szczególnych doznaniach nie można powiedzieć.