Gdzie jest stacja?
Mało paliwa? Spokojnie, jesteś w jednym z najbardziej zmotoryzowanych krajów świata. Na wielu amerykańskich odludziach w promieniu stu mil może zabraknąć szpitala lub sklepu spożywczego, nigdy za to nie zabraknie stacji benzynowej i automatu z coca-colą. Jednym słowem, stacje usiane są gęsto, ale NIE NA AUTOSTRADACH. Żeby zatankować auto, użyć trzeba zjazdu, który nas to takowej zaprowadzi. Niby niewielka niedogodność, a potrafi wydłużyć czas podróży nawet o 30 min, szczególnie kiedy panuje korek. Nie lubimy.
Amerykanie nie lubią kręcić się w kółko
Ronda w Stanach są taką samą rzadkością jak stacje na autostradach. Dla porównania, we Francji na 45 skrzyżowań przypada 1 rondo, a w Stanach ten stosunek wynosi 1 do 1100! Ameryka wciąż znajduje się w erze skrzyżowań świetnych, choć powoli da się zauważyć, że przy nowych drogach powoli goszczą ronda. Póki co jest to jednak wynalazek na tyle nieznany i rzadko spotykany, że bez lawiny znaków i wyjaśnień jak z tego dobrodziejstwa korzystać się nie obędzie. Przez rondem najczęściej postawiony jest znak ustąpienia pierwszeństwa oraz kierunku jazdy. Kierunkowskazów nikt tu nie używa, bo chyba nikt za bardzo nie wie jak i kiedy. Co odstrasza amerykanów przez tym idealnym kształtem? Nie wiadomo…
Gesty zamiast świateł
Jeśli chcesz podziękować awaryjnymi za wpuszczenie na pas, albo mignąć długimi światłami by ostrzeć np. przed policją, to jesteś w złym kraju. Nikt nie zrozumie twojej świetlnej komunikacji. Mało tego, wpędzisz innych uczestników ruchu w konsternację i wezmą Cię za idiotę. A szkoda, bo jest to całkiem udany sposób na komunikację z innymi pojazdami. Amerykanie zastąpili znany w Polsce sposób gestami, którymi dziękują zza kółka za to i owo. Spróbują również ostrzec Cię przed policją lub przed innym zagrożeniem. Pomoc sama w sobie więc istnieje, po prostu przybiera inną formę. Ja mimo wszystko wolę polskie podejście do tematu.