Gdzie te światła? – Amerykańskie prawo drogowe

0
267
3/5 - (1 vote)

Gdzie te światła?

Każdy z nas nieraz przyjmował pozę na Quasimodo, przytulając się do przedniej szyby i wypatrując upragnionego zielonego światła. Tutaj możesz się odprężyć i rozsiąść się wygodnie w fotelu, gdyż światła znajdują się za skrzyżowaniem, a nie przed nim.

Ale nie taka Ameryka fajna, jak ją powyżej opisałam. Amerykańskie prawo drogowe to również sytuacje i przepisy, które chętnie zamieniłabym na polskie.

Kto pierwszy ten lepszy!

Zasada prawej strony – prosta i przejrzysta, stosowana przez większość krajów świata. W Stanach w zasadzie nie istnieje i zastąpiona została zasadą kto pierwszy ten lepszy. Ewentualnie kto frajer ten stoi. Przy dojeżdżaniu do skrzyżowania równorzędnego pierwszeństwo ma ten kto pierwszy dojedzie do skrzyżowania. Proste, prawda? Ale niejasnych sytuacji jest mnóstwo – samochody podjeżdżają w tym samym czasie albo panuje korek i jednocześnie na jednym skrzyżowaniu do manewru gotowe są nawet 4 auta. Wtedy do gry wchodzi gorliwa gestykulacja zza kółka w celu porozumienia się kto kogo puszcza. A i wtedy zachować trzeba dużą ostrożność, bo kto by tam ufał takiemu systemowi. Takich skrzyżowań jest na szczęście stosunkowo niewiele, ale kilkukrotnie zdarzyło nam się stać w sporym korku przez takim niepewnym skrzyżowaniem.

STOP!

Wyjeżdżasz spod sklepu? Spod biblioteki, kina, restauracji, osiedla, a może z podporządkowanej? Zatrzymaj się koniecznie i to najlepiej kilka razy! I lepiej to zrób po policja uwielbia zatrzymywać za łamanie tego nakazu. Znaki stopu są wszędzie i niezliczonych ilościach i wyparły całkowicie znaki ustąpienia pierwszeństwa (w Elkin ocalał jeden) lub zwykłą znajomość przepisów (bo kto by pomyślał, że trzeba ustąpić wyjeżdżając z parkingu). Niby od znaku ustąpienia pierwszeństwa niewiele się różni, ale zatrzymać się trzeba. Biorąc jednak pod uwagę zdolności do zdroworozsądkowego podejścia co poniektórych Amerykanów do jazdy, znaki stopów wydają się być złem koniecznym. Niejednego Polaka doprowadziłyby jednak do szewskiej pasji.

Przeczytaj również:  Maryland